lip 18 2003

Ślub :)))


Komentarze: 3

Wroocilam :DDD Wiem, ze niektoorym nie robi to roożnicy, ale... warto zakomunikować, ze [już] jestem. Choć mooj czterodniowy pobyt zakończyl się już w niedziele i wtedy także przybylam z powrotem do mojego kofanego domku, w okolicach Wawki nie mialam wcześniej weny, by zamieścić jakąś NEW MESSAGE. Wybaczycie?!

Moowiąc/pisząc o pobycie mam na myśli dni, ktoore spędzilam na wsi, uczestnicząc w przygotowaniach do ślubu mojego wujka i samej ceremonii.
A wszystko odbywalo się tak... Okolo godziny 10 rano w czwartek, tj. 10.07.2003r. mamusia zawiozla mnie do babci, bym tam mogla spotkać się z my sister & uncle, z ktoorymi to wlaśnie wybieralam się w tak daleka :P, ale jakże ciekawa podrooż. Najpierw wstąpiliśmy do Makro po "drobne, końcowe" zakupy. Po poolgodzinnym sklepowym maratonie, jak mam to zwyczaj nazywać takie tempo zakupoow zaladowaliśmy caly samochood potrzebnymi rzeczami doprowadzając do szalu moja siorkę, ktoora czekala na nas [dokladnie] 43 min na parkingu - HaHaHaHaHa!!!
Na miejscu, czyli na wsi, gdzie mialo się odbyć weselisko i gdzie mieliśmy poczekać na te uroczystość - szykując się i odpoczywając - dotarliśmy ok.13 i do wieczora straaaaaaaaaaaaaasznie zdażylyśmy się razem z Olcią wynudzić. Inaczej bylo z Januszem. Przeżywal kryzys, jednakże nie z powodu bliskiej zmiany stanu cywilnego, najzwyczajniej w świecie zdążyl się w Wawce nabawić przeziębienia, nie wyleczyl go wcześniej i skutki tego okazaly się fatalne - gorączka, zatkany nos, chrypka... buuuuuuuuuuu Skończylo się na zastrzykach.

Następnego dnia rano dowiedzialyśmy się od przyszlej teściowej naszego ulubieńca [Janusza, w ktoorym obie siostrzenice są zakofane do szaleństwa, chodzi tu oczywiście o Olę i mnie], ze przydalaby się pomoc. Oczywiście obie wyrazilyśmy chęć wspoolpracy z cala gromada ludzi, ktoora zajmowala się przygotowaniem tej imprezy. Po dojechaniu na miejsce [sale weselna] zdalyśmy sobie sprawę, ze ta EKIPA sklada się tylko z kucharek i panoow ubierających sale. KOSZMAR... Zostalyśmy zatrudnione do mycia zastawy - naczyń, ktoore zajęlo nam ZALEDWIE!!! 8 godzin [dlużących się w nieskończoność]. W tym samym czasie Pan Mlody ustalal co? gdzie? i jak? ma stać, itd. oraz sam uczestniczyl w tych [niekiedy] trudnych i ciężkich zajęciach. Pooźniej nadeszla upragniona chwila relaksu, ktoora niestety nie trwala zbyt dlugo, gdyż Janusz wymyślil sobie, ze pomoże kucharkom i obierze 50-kilogramowy worek kartofli, a my - tzn. Ola, jego kumpel [świadek zresztą] i ja mu w tym pomożemy... Bylo fajnie :))) Ale szczegooly są jednak owiane tajemnica. Poza tym, to nieważne, owe zajęcie zajęlo nam milutkie, niezapomniane 4 godzinki... A pooźniej [po przyjeździe do domku] po prostu padliśmy ze zmęczenia. Uff, jednak bylo warto. Następnego dnia, gdy wszyscy goście weszli na ubrana i udekorowana sale byli zszokowani, gdy uslyszeli, ze zrobilo to zaledwie kilka osoob, w tym dwie mlode dziewczynki. ...::RESPECT::...
Oki, teraz kilka sloow o samym ślubie. Ceremonia w kościele rozpoczęla się o godz.15, z tym ze wcześniej goście przybyli pod dom Panny Mlodej [taka tradycja w tamtych stronach, dziwna nie?] i towarzyszyli PARZE w drodze do kościola. Tuz przed uroczystością wszyscy zaproszeni [goście, of course] otrzymali po kwiatuszku. Z prawej strony osoby "zajęte", z lewej "wolne". Zabawy bylo co nie miara, gdy z Olka rozdawalyśmy te gadżety, gdyż nawet starsi panowie chcieli w tym dniu być "KAWALERAMI" [przy okazji moowiąc: "Jeśli taka dziewczyna mnie pyta?!"]... Boshhhhhhe :P Wesele rozpoczęlo się tradycyjnie od przywitania Nowożeńcoow chlebem i solą, w progu budynku, gdzie miala się odbyć pooźniejsza zabawa weselna, oraz zbiciem kieliszkoow, po wypiciu woodki i przeniesieniem Panny Mlodej na rękach przez proog... Typowe

Cio ja mam jeszcze ciekawego napisać?! Bylo suuuuuuuuupcio, przy okazji [choć wiem, ze nikt z "tamtych" tego nie przeczyta], pozdroofki dla uroczego PANA KAMERZYSTY, Świadkowej, Świadka ;P, KAROLKA – mmm ;))), Gelmana [ktoory kręcil na dwa fronty], Michalka - delikatnie moowiąc zostal OLANY [ale nie tylko przeze mnie!!!], itd... Oj, już wiem cio mooj brat na to powie. Czekam na komentarze i przepraszam, ze WAS takimi goopotkami zanudzam, ale może mi to przejdzie plazem?! Następnym razem bardziej się postaram, OKI? Cmokaski

SyLwkA ;PPP

dwie_ptasiorki : :
Niunia, czyli OLKA [siostra]
20 lipca 2003, 13:03
Notka CACY, tylko brakuje kilku ważnych szczegoołoow, ktoore jak już napisalaś "są owiane tajemnicą", np. fakt, że w przeddzień wesela zapas piwa został trochę naruszony (kiedy to obieraliśmy ziemniaczki :p), do takiego stopnia, że wymiotowałam... bleaaaaah albo że nasze kochane rodzeństwo cioteczne spiło się na weselu - hahahaha, ale nie powiem KTO!!! Pozdrowionka i całuski dla sister i Korzoneczka, a także całej reszty (będę za Wami tęsknić w przyszłym roku), 3majcie się
18 lipca 2003, 22:53
A więc widzę że się nie nudziłaś na ślubie, więc fujnie. Ja też się nie nudzę. P.S. (do wszystkich) Mam nadzieję że spotkania w parku bedą trwały jeszcze długo, myślę że nasilą się w roku szkolnym. Dlaczego? bo wtedy jest duży stres a nic tak nie relaksuje jak spotkania w parku. To chyba wszystko, jeszcze będę pisał. Zaczynam TĘSKNIĆ... ale co tam takie życie, mimo wszystko nie zapomne o was (chyba wiadomo o kim mowa?!). UWAGA: Mam nowy mail więc jak chcecie to go sobie weżcie, oto on: turbo_wiki@tlen.pl
Agnieszka
18 lipca 2003, 18:58
nooo nareszcie jakies wypocinki:)

Dodaj komentarz